|
WELESOWY JAR Nasza magiczna tradycja
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Impudencja Wołchwyni-samozwańczyni
Dołączył: 22 Cze 2005 Posty: 285 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Opole
|
Wysłany: Pon 16:34, 06 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Muszę poprzeć Wojena.
Dziecko od porodu do chrzcin trwało jakby pomiedzy światami, nie było już "po tamtej stronioe" ale także jeszcze nie było pełnoprawnym członkiem społeczności żywych. Do czasu chrzcin dziecko było narażone na wiele niebezpieczeństw, nadchodzących właśnie z "tamtej strony", jakby istoty chciały zabrać dziecko z powrotem do siebie, lub tez wykorzystać okazję i podrzucic w zamian swoje. Dlatego niesienie drugiego dziecka w brzuchu przez matkę chrzestną było niebezpieczne przede wszystkim dla chrzczonego dziecka, które niby otrzymawszy imię i święcenia było zostawiane już bez ówcześniejszego nadzoru, a które mogło róniedobrze owych sakramentów nie przyjąć, bo zabrało je inne dziecko (należy zauważyć, że to drugie dziecko jest wciąż po tamtej stronie i może czychać na żywe istoty).
Co do wzruszeń przy chrzcinach, myślę, że takowych nie było, ponieważ każde zachowanie, każde słowo każda ewentualna łza musiała zostać wydalona w odpowiednim momencie, zachowanie inne niż ustalone (a poronienie ze wzruszenia takowym było ) zaburzało przebieg rytuału. A zaburzenie jego przebiegu także wiązało się z pewnymi konsekwencjami, czasem nawet uważano rytuał chrzcin za nieudany.
Warto odnieść się w tym przypadku do literatury mówiącej o rodzinnych obrzędach. np. Dorota Simonides "Od kolebki do grobu"
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|